Początki „Jolki” rozpoczęły się już w roku 1980 przed koncertem w bytomskim Domu Kultury. Pierwotnie kompozycja charakteryzowała się żywszym tempem oraz innym podziałem fraz. Zarys kompozycji cały czas ewoluował i istniał w świadomości zespołu. Kluczową zmianą, która nadała nowe życie „Jolce” było zwolnienie tempa utworu. Z racji tego, że nie wiedziano jaki tekst zostanie napisany, zespół początkowo postanowił nagrać dwie wersję piosenki: jedną szybszą, drugą wolną.
Utwór, który później stał się „Jolką”, powstał przed koncertem, na scenie w bytomskim Domu Kultury. Przy niewielkim pianinie marki Calisia. Pod wpływem bardzo wyraźnej inspiracji. Otóż od lat 70. byłem zakochany w głosie Roda Stewarta. Jak tylko pierwszy raz go usłyszałem, zamarzyłem sobie, żeby napisać piosenkę, którą on mógłby zaśpiewać. Komponując utwór, cały czas miałem w uszach głos Roda w balladzie „Sailing”. Po czym schowałem numer do szuflady, co zdarza mi się niezmiernie rzadko- bo nie lubię „odgrzewanych kotletów”. W tym przypadku musiałem tak zrobić, gdyż wiedziałem, że estetyka tego utworu nie pasuje do wokalu Romka Czystawa (ówczesnego wokalisty zespołu)
Romuald Lipko
Mniej więcej wiosną 1982 roku utwór został po raz pierwszy nagrany na taśmę. Kompozycja jeszcze nie posiadała tekstu, a jedynie imitację śpiewu na tzw. „rybkę/po norwesku” w wykonaniu Tomasza Zeliszewskiego. Po napisaniu tekstu do wolniejszej wersji, Budka porzuciła pracę nad wersją szybszą. Finalnie całą piosenkę dopełnił wokal Felicjana Andrzejczaka. Do nagrania kompletnej wersji „Jolki” doszło jesienią 1982 roku w studiu Radia Poznań. Dla Andrzejczaka był to debiut w roli wokalisty Budki Suflera, z którym poradził sobie znakomicie. To jego wokal, charakteryzowany na głos zmęczonego faceta perfekcyjnie uzupełnił oszczędną warstwę instrumentalną kompozycji.
Kiedy tylko Andrzejczak pierwszy raz się wokalnie użalił nad „Jolką” to jakby niebo nad nami się otworzyło. Słuchaliśmy jak oniemiali i przestaliśmy się zastanawiać, czy tekst jest szmirą czy sztuką przez duże „S”. Myślę, że gdyby Felicjan nie wlazł wtedy do studia, to mogłoby się to różnie skończyć. Może nawet awanturą i jakimś totalnym niewypałem
Tomasz Zeliszewski
Marek Dutkiewicz z perspektywy czasu otarł się o geniusz literacki pisząc tekst „Jolki”. Początkowo zespół uważał słowa piosenki za jakiś żart i to w bardzo kiczowatej formie, wręcz podsumowała pracę tekściarza słowami: „Co to do ku%wy nędzy, jest?!”. Tekst został pierwszy raz przedstawiony Romualdowi Lipko w nieistniejącym już hotelu „Polonez” w Poznaniu. W pierwszej chwili lider Budki również nie pałał zachwytem. Tekściarz w swojej obronie postanowił zrobić eksperyment polegający na dokonaniu recenzji przez osobę bezstronną. W związku z tym poproszono aby recepcjonistka hotelowa zapoznała się z tekstem i wyraziła opinię na jego temat. Opinia była oczywiście pozytywna i sprawiła, że Lipko obdarzył Dutkiewicza kredytem zaufania.
To było fajne story, osadzone w określonej scenerii i kontekście społeczno-obyczajowym. Natomiast raziły mnie te wszystkie „egzotyzmy”: zakonnice na plaży, Arabowie, itp.
Romuald Lipko
Do pozytywnego odbioru przez resztę zespołu wypocin Dutkiewicza przyczyniła się między innymi genialna wokalna interpretacja Felicjana Adrzejczaka. Ponadto upływ czasu i odbiór słuchaczy pokazał, że słowa piosenki są najwyższych lotów. Dutkiewicz zawarł w tekście kawał historii i życia codziennego z lat 80. W tamtych czasach pewne rzeczy były oczywistością, nie wartą opisywania w tekście rockowej piosenki, jednak po upływie lat, wspomnienia takie jak alkoholowe mety, czy brak benzyny na stacjach paliw nabierają mocy.
Historia którą opisałem w „Jolce”, jest w zasadzie paradokumentalnym zapisem mojego romansu. Nie był to związek zbyt długi, ale w tamtym okresie na tyle dla mnie istotny, że postanowiłem poświęcić mu tekst. Zapytałem jego bohaterkę, czy nie ma nic przeciwko temu. Nie miała. Ale samego tekstu jej nie pokazałem
Marek Dutkiewicz
W lipcu 1998 roku Robert Leszczyński, podsumował na łamach „Gazety Wyborczej” listę największych polskich hitów, a wśród nich oczywiście odniósł się pozytywnie do warstwy tekstowej „Jolki” i warsztatu artystycznego Marka Dutkiewicza. To podsumowanie było początkiem dla ujawnienia całej historii jaka kryła się za sławnym romansem autora tekstu. Tydzień po publikacji gazety z opinią redaktora, do redakcji swój list przysłał anonimowy czytelnik, który rzekomo był świadkiem zdarzeń, które działy się w kultowym już „lecie ze snów”. W swoim liście napisał:
Czas. Lato 1982 roku. Miejsce: Karwia. Osoby: kilka małżeństw z dziećmi, spędzających tam wakacje. Jest wśród nich także Jolka R. z synkiem. Jej mąż Michał R. nie mógł być z nami, bo w Londynie za funtem odkładał funt (..)
Łatwo sprawdzić, że latem 82 roku nad Morzem Bałtyckim dane nam było częściowe słońca zaćmienie, a zakonnice widywaliśmy na plaży wielokrotnie (...)
Lato było gorące, więc w wielkiej żyliśmy wannie i na suchy ląd wychodziliśmy nader rzadko (...)
Dudek był zmotoryzowany, miał bodaj mazdę 323, a że wczasował się w Dębkach, to do Karwi miał kawałek drogi i naturalne jest, że silnik rzęził mu ostatkiem sił, skoro musiał emigrować nad ranem, a nocą znów wracać (...) Co do męża Jolki- Michała to nadal jest pedantem i wielbi porządek, a pełne szkło odstawił jakiś czas temu
Narzeczoną jak sen miał kiedyś i nawet z nią do jednej klasy przez lata chodziłem, stąd sądzę, że z tym autobusem Arabów to już Dudka metafora zbyt daleko na swych skrzydłach poniosła. Przygoda wakacyjna, która przydarzyła się autorowi, zaowocowała oczywiście rozwodem państwa R. Jestem mu wdzięczny za to, że tak po mistrzowsku zarejestrował- nie wymyślił- to co się nam przydarzyło. Być może wymyślić to byłoby znacznie trudniej
Anonimowy czytelnik
Marek Dutkiewicz wydał również swoją książkę zatytułowaną: „Jolka, Jolka pamiętasz?”
11 grudnia 1982 roku „Jolka” zdobyła szczyt Listy Programu Trzeciego Polskiego Radia, detronizując panującą od wielu miesięcy „Autobiografię” zespołu Perfect.
Koncertowa premiera piosenki miała miejsce w mokotowskim klubie Park.
- Jarosław Sawic- Budka Suflera- memu miastu na do widzenia.