„Jest taki samotny dom”, czyli rockowy hymn Budki Suflera, przez niektórych nazywany połączeniem „Bohemian Rhapsody” i „We Are the Champions” w jednym. To właśnie tym utworem, Budka często kończyła swoje koncerty i podczas trwania tego kawałka przedstawiała członków swojej ekipy. Co tak naprawdę kryje się za tekstem i muzyką tej rockowej miniopery i co sprawia, że „Samotny domu” kipi taką tajemniczą i gotycką aurą?
W przypadku tego utworu to właśnie muzyka powstała jako pierwsza i był to proces dosyć szybki. Na początku Romuald Lipko stworzył zarys melodii „A po nocy przychodzi dzień” i już na tym etapie przeczuwał, że może być to na prawdę obiecujący kawałek. W powstawaniu pierwotnego utworu dopomógł Krzysztof Cugowski i takim oto sposobem powstał fundament tej ballady, na który składały się majestatyczne dźwięki organów i potężny głos Cugowskiego.
Kolejnym etapem było dodanie gitarowego mostka, zbudowanego na motywie gitary Andrzeja Ziółkowskiego. To wszystko sprawiało, że utwór już na tym etapie brzmiał dostojnie w rockowym tego słowa znaczeniu, ale jednak jeszcze czegoś w nim brakowało. Do uzupełnienia tej luki przyczynił się najcięższy i najmroczniejszy w historii zespołu gitarowy riff. Ostatecznie utwór w warstwie perkusyjnej uzupełnił Tomasz Zeliszewki, co dało "Samotnemu domowi" solidne filary rytmiczne. Połączenie tych wszystkich elementów, organów tworzących spoiwo harmoniczne, gitary grającej dźwięki zaczepne, sprawiają że wokal Cugowskiego jest dosłownie niesiony.
Ostatnim procesem finalizującym utwór było dodanie kilku aranżacyjnych smaczków. Jednym z nich jest między innymi intro na dzwonkach, pasujące do katedralnej koncepcji, czy chociażby smyczki, które swoją prostotą czynią wiele dobra łagodząc ostry gitarowy riff, a przy tym dublując jego oktawy co wzmacnia jego ekspresję.
To właśnie słowa autorstwa Adama Sikorskiego nadały utworze spoistości i logiki narracyjnej. Sam tekst to połączenie dwóch źródeł: piosenki turystycznej- która pobudzała tęsknotę za wędrówką w nieznane oraz wiersza „Żydowski Cmentarz” surrealisty Vitezslava Nezvala.
Piosenka opowiada o samotnym wędrowcu, który pod przymusem potężnej nawałnicy jest zmuszony do zatrzymania się w wielkim opuszczonym dworze. Wydawało się, że bohater będzie sam spędzał tę burzową noc przy blasku ognia, jednak ku jego zdziwieniu spotyka tam piękną zjawę, z którą przeżywa namiętną, a zarazem cierpiętniczą miłość, co symbolizować może zwiędła róża w ręku bohatera.
Autor uważa, że tekst wyraża głęboką wiarę, że obok naszej realności istnieje rodzaj metafizycznej szczeliny, przez którą można wniknąć do innego wymiaru. Jednak sam Lipko znalazł w tych słowach dużo prostsze przesłanie. „ A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój...”- Lipko uważał, że to właśnie te słowa były mottem w całej karierze Budki Suflera oraz uświadamiały ludzi jak zmienna jest kolej rzeczy i że nic nie trwa wiecznie.
Inspiracją do tego utworzy był utwór „Kashmir” zespołu Led Zeppelin oraz „Epitaph” King Crimson.
Po raz pierwszy utwór został zarejestrowany podczas sesji nagraniowej płyty „Cień wielkiej góry” w warszawskim studio PWSM.
Po jednym z występów, gdzieś na południu Polski, Budka Suflera dostała ostrzeżenie od organizatora o wielkiej euforii fanek podczas grania tego utworu. Dowodem tej euforii były rzędy mokrych siedzeń.
- Jarosław Sawic- Budka Suflera- memu miastu na do widzenia.