„ Zanim pójdę” to jeden z największych przebojów ostatnich dwóch dekad, a dowodem tego może być fakt, że gościł aż 33 tygodnie na Liście Przebojów Programu Trzeciego. Dla samego Happysad utwór ten był motorem napędowym do dalszego działania oraz zaważył na przyszłości zespołu. Co ciekawe sam twórca uważa, że piosenka ta była pisana bez wiary w to, że kiedykolwiek zostanie wydana na płycie czy będzie wykonywana na koncertach.
Piosenka powstawał jeszcze po koniec 2001 roku. Kuba Kawalec mieszkał i studiował wtedy w Krakowie, a w wolnym czasie dorabiał sobie jako przedstawiciel handlowy w sklepie z wagami. To właśnie podczas drogi z pracy do domu, w jego głowie narodził się utwór „Zanim pójdę”. Wszystkie kompozycje Kuby były konsultowane z Łukaszem Ceglińskim- przyszłym gitarzystą Happysad. Cegliński wspomina, że jego uwagę przykuł beat zwrotkowy, oraz reggae w refrenie, poza tym utwór na ten czas posiadał fajną melodię oraz tekst. Pierwsza wersja piosenki została nagrana wiosną 2002 roku na płycie demo, która została rozdana wśród znajomych. Wersja z tej płyty nie posiada początkowej wstawki gitarowej (jakże charakterystycznej dla tego utworu), zamiast tego utwór otwiera basowy pochód. Ostateczna wersja jaką znają słuchacze składa się z 6 akordów, jak wspomina sam Cegliński: „Starsi koledzy radzili nam, żebyśmy zastosowali septymowe akordy zamiast harcerskich, ale nie udziwnialiśmy”. Dla kontrapunktu do finału piosenki dodano również refren grany w okolicach dwunastego progu.
Kuba Kawalec pisał te słowa będąc u schyłku długoletniego związku. Kończyła się miłość, kończyły się studia, kończył się również pobyt w Krakowie, gdzie razem z dziewczyną i znajomymi wynajmował trzypokojowe mieszkanie. Za ich ścianą mieszkała kłótliwa para Ernest i Magda i to właśnie historia tej trudnej miłości posłużyła jako motyw przewodni piosenki. Sam autor też nie jest zwolennikiem leczenia problemów uczuciowych rzeczami materialnymi, stąd nawiązanie do pluszowego misia, czy kwiatów. Jednak można powiedzieć, że historia z „Zanim pójdę” zakończyła się swoistym happy endem, bo Ernest i Magda przeczekali młodzieńczą burzę hormonów i dzisiaj mają dwójkę dzieci.
Sceny do teledysku były kręcone na warszawskiej Sadybie na ulicy Zielonej (nieopodal siedziby S.P. Records).
Scena teledysku z latawcem, nawiązuje do faktów z życia Ceglińskiego, który za czasów studenckich był sprzedawcą latawców.
Płyta demo, na której pojawiła się pierwsza wersja tego utworu miała być tylko pamiątką z czasów młodości.
- Jan Skaradziński, Konrad Wojciechowski- Piosenka musi posiadać tekst. I muzykę.